Eduard Schuré (1841-1929) - francuski okultysta, filozof, teozof, muzykolog, autor kilkunastu książek z pogranicza wiedzy, historii i ezoteryki. Napisał między innymi "Od Sfinks do Chrystusa", "Dzieci Lucyfera", "Historia muzyki dramatycznej" i swoje najważniejsze dzieło czyli właśnie "Wielcy wtajemniczeni".
Jest to książka z pogranicza wiedzy, teozofii, ezoteryki. Pisze autor o próbie połączenia nauki z religią i opisuje tak postacie religijne jak i realnie istniejących dwóch wielkich starożytnych mędrców - Pitagorasa oraz Platona.
Zaczyna swoją opowieść o Wielkich wtajemniczonych w Indiach na początku opisując historię boga Ramy, kolejną z omawianych postaci jest także hinduski Kryszna.
Kolejne postacie to Hermes, Mojżesz i Orfeusz. Następnie wspomniani już Pitagoras i Platon, a książkę zwieńcza postać Chrystusa.
Eduard Schuré twierdził iż wszyscy ci Wielcy wtajemniczeni weszli na tajemną ścieżkę wiedzy.
Schure twierdził, że posiedli oni tajną wiedzę ezoteryczną i idąc ścieżką tej wiedzy stali się wielcy wtajemniczeni filarami cywilizacji. Oddajmy mu głos: Przez Egipcjan i przez Persów, wyznających medejską religię Zoroastra przed Jezusem i po nim, w Izraelu, zarówno jak u chrześcijan z pierwszych dwu wieków, interpretowane było zmartwychwstanie dwojako: w sposób materialny - niedorzeczny, oraz w sposób duchowy - teozoficzny.
Interpretacja pierwsza jest poglądem gminnym, przyjętym ostatecznie przez Kościół po zwalczeniu gnostycyzmu; druga stanowi podstawę głębokiego poglądu wtajemniczonych. W ujęciu pierwszym oznacza zmartwychwstanie powrót do życia ciała materialnego, słowem wskrzeszenie trupa rozłożonego czy rozproszonego, które - jak sobie wyobrażano - miało nastąpić wraz z przyjściem Mesjasza lub na Sądzie ostatecznym. Zbyteczne byłoby chyba podkreślanie grubego materializmu i niedorzeczności podobnego ujmowania sprawy. Zgoła odmienne znaczenie miało zmartwychwstanie dla wtajemniczonego. Pozostawało ono w związku z doktryną troistego ustroju człowieka. Oznaczało ono: oczyszczenie i odrodzenie ciała duchowego, eterycznego i fluidowego, będącego właściwym organizmem duszy, rodzajem otoczki ducha.
2.
Obraz, objawiający prawdę, żywy symbol, był powszechnym językiem wtajemniczonych starożytnych. Charakteryzuje go w wysokim stopniu własność udzielania się słuchaczom, siła skupienia i trwałości, jakich brak abstrakcyjnym sposobom wypowiadania się. Posługując się nim, szedł Jezus za przykładem Mojżesza i proroków. Wiedział on, że Idea nie będzie zrozumiana od razu, chciał wszakże wyryć ją zgłoskami ognistymi w naiwnych duszach swoich wyznawców, pozostawiając wiekom trud wyczarowania zawartych w jego słowach potęg.
Czuł się zespolony ze wszystkimi, poprzedzającymi go, prorokami ziemskimi, którzy, równie jak on sam, byli głosicielami Życia i Słowa wiekuistego. W tym uczuciu zespolenia się i wspólnoty z prawdą niewzruszoną, wobec tych bezbrzeżnych widnokręgów gwiaździsto-promiennych, które dostrzegać można jedynie z zenitu Praprzyczyn, miał odwagę rzucenia uczniom swoim słów dumnych: „Ziemia i niebo przeminą, lecz słowa moje nie przeminą".
3.
W Grecji źródłem, nader rzadkiego zresztą, prześladowania filozofów nie były nigdy świątynie, lecz zawsze ludzie, robiący politykę. Filozofii helleńskiej obcą była wojna kapłanów z filozofami, jaka odgrywa tak wielką rolę w naszej filozofii, zacząwszy od zniszczenia ezoteryzmu chrześcijańskiego w drugim wieku naszej ery.
Tales mógł bezpiecznie głosić, że świat powstał z wody; Heraklit - że jest on dziełem ognia; Anaksagoras mógł utrzymywać bezkarnie, że słońce jest rozpaloną do białości masą ognistą; Demokryt - dowodzić, że wszystko powstało z atomów. Nie zaniepokoiło to żadnej świątyni. Wiedziano w nich o tym, wiedziano wiele więcej jeszcze. Wiedziano także, iż rzekomi filozofowie, przeczący istnieniu Bogów, nie mogli obalić ich w świadomości ludu; wiedziano, że prawdziwi filozofowie wierzyli w nich w ten sam sposób co wtajemniczeni, widzący w nich symbole wielkich kategorii hierarchii ducha; Boskości, przenikającej Naturę; Niewidzialnego, kierującego Widomym.