Triada Jarosława Iwaszkiewicza: przemijanie, erotyzm i śmierć - nie ma sobie równych w literaturze światowej. Jeżeli uzupełnimy ją o wyrafinowaną zmysłowość, która u tego autora pozostaje w ciągłej kontrze wobec bezprawia istnienia, to w przedstawionym tomie pisarz osiągnął mistrzowskie spełnienie. Przede wszystkim w Brzezinie, gdy do owej triady dołącza i okrucieństwo życia, i jego banał w bezdyskusyjnym pięknie świata. Zakończenie uwodzicielskich Panien z Wilka jest niezapomniane w swym spokoju, oczywistości, dyskrecji, niczym podpowiedziane przez Absolut. A Matka Joanna od Aniołów to wielka historia miłosna z egzotycznej i jednocześnie prawdziwej, można by rzec udokumentowanej, rzeczywistości. Renoma pozostałych opowiadań nie dorównuje wymienionym trzem, nie z powodu jakości, ale szczęścia. Utwory jak ludzie - jedne mają go więcej, inne mniej. Zachęcam do przeczytania wszystkich, bo to nieredukowalny kanon polskiej literatury XX wieku. Jego wytworną prostotę odczuwamy tym mocniej, im głębiej tkwimy w wycwanionych i pyskatych czasach. Iwaszkiewicz nie jest sposobem na ich ekscesy, gdyż jak każdy olimpijczyk jest ponad i obok, ale okazją, by przynajmniej na chwilę o nich zapomnieć. To, oczywiście, tylko jeden z powodów, aby Brzezinę i inne opowiadania poznać lub do nich wrócić. Eustachy Rylski